Filozofia spierdolenia 2

Właśnie sobie tak rozmyślałem o swoim spierdoleniu i dochodzę do jednego
wniosku. Primo, chyba każdy się zgodzi, że bycie zjebanym bierze się z naszej
natury. To zazwyczaj nie przychodzi z czasem, a już po prostu jest. Z drugiej
strony typowy anon nie wydaje się być głupszy czy ograniczony w porównaniu z
jakimś wygrywem. Skąd więc potrzeba aliencji oraz introwertyzm? To chyba
kwestia tego, że nigdy nie nauczyliśmy się skutecznie oszukiwać samych siebie,
co jest niezbędne do socjalizacji. Pamiętam, że od małego guwniaka zawsze
starałem się być fair wobec siebie i innych, jak coś spierdoliłem to spierdoliłem -
przyznawałem się do tego choćby w myślach. Wygrywy tak nie mają.
Przebojowi, otaczający się wiankiem przyjaciół - brną do przodu, zazwyczaj
specjalnie się nad tym nie zastanawiając, a jeśli już to bardziej usprawiedliwiają
się w swoich oczach niż krytykują.
A teraz weźmy polskiego Janusza. Pewnie gdzieś mu świta, że chuja to wszystko
warte, a wyprodukowanie bachorów i mieszkanie na blokowisku to nie jest
godne życie. Ale nie przyzna się do tego, bo ma tą jebane przeświadczenie, że
tak powinno być. A chuja tam. Anon przynajmniej się przyzna, że jest
spierdolony. Ja osobiście nie widzę się jako brzuchatego tate, co zapierdala
codziennie punkt 7 swoim audi do gównopracy. A w weekend, he piwko i dawaj
bożena bo zara skoki na jedynce. Bohatyrnąłbym tak po kilku latach.
Czasem po prostu odnoszę wrażenie, że wszyscy prowadzimy tak samo
gówniane życie, tylko w psychice niektórych zabrakło trybika odpowiedzialnego
za maskowanie tego faktu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz